Coraz większa grupa fanów gęsiny z niecierpliwością czeka na początek listopada, na oficjalne rozpoczęcie gęsinowego sezonu. Miejsc serwujących gęsinę z roku na rok przybywa co bardzo cieszy, ponieważ jest po powrót do znakomitej polskiej tradycji kulinarnej. Gęsina na św. Marcina, niech wróci na nasze stoły na stałe.
W tym roku kuchnia Hotelu Poziom 511 przygotowała na okres gęsinowy specjalne menu, zawierające kilka gęsich pozycji. Kilku blogerów i ja, zostaliśmy zaproszeni do odwiedzenia hotelu, uczestniczenia w gęsinowych warsztatach, odwiedzenia kilku lokalnych dostawców oraz spędzenia chwili w jednym z najbardziej urokliwych miejsc, jakie znam.
Pobyt w Hotelu Poziom 511 rozpoczęliśmy od kilkugodzinnego objazdu po lokalnych dostawcach ściśle współpracujących z hotelem, dostarczających do restauracji sery kozie, kozinę, gęsinę, lokalne świeże i wędzone ryby. Mieliśmy możliwość pohasania na łąkach za pasącymi się kozami ( małe 600 szt stadko, więc chwilę hasaliśmy 😉 ), zobaczyć jak i gdzie wytwarzane są sery kozie Pana Grabaciaka, klasa sama w sobie, cudowne! Zjedliśmy też, jeszcze ciepłe wyjęte z wędzarni węgorze i pstrągi, jedne w najlepszych ryb wędzonych jakie jadłam w życiu (najlepsze wędził mój dziadek, ale to oddzielna historia). Miło jest spotkać ludzi, którzy z taką pieczołowitością i zaangażowaniem podchodzą do tego co robią, miło też, mieć świadomość, że to co jesz w trakcie hotelowego śniadania oraz w hotelowej restauracji pochodzi od takich dostawców. Prawdziwy slow food, który zawsze będę podziwiać i popierać.
Po powrocie do hotelu, pełni wrażeń zaczęliśmy gęsinowe warsztaty. Menu, które przygotowaliśmy w trakcie warsztatów było bardzo ciekawe, dania wymagające w przygotowaniu, ale to właśnie było dla nas najważniejsze. W trakcie trwania warsztatów zapoznaliśmy się z kilkoma dla nas nowymi technikami przygotowania dań. Sałatę ze szpinaku z wędzonym pstrągiem (tak tym ciepłym, którego przywieźliśmy ze sobą z objazdu) w towarzystwie świeżych fig i granata, podwędzaliśmy w słoiczkach smoking gunem. Ciekawa sprawa, bardzo mi się to podobało, najbardziej ten moment kiedy otwierasz słoik i wędzony dym ulatuje zostawiając fantastyczny zapach. Carpaccio z piersi gęsi sous vide z oliwą truflową i prawdziwkiem, uwielbiam :). Później zabraliśmy się za przygotowanie Polewki Jurajskiej, zupy bardzo lokalnej, dla nas całkowicie nowej w smaku. W największym skrócie, zupa smakująca jak pierogi ruskie, dla mnie nawet lepiej niż pierogi ruskie :). Przepis wrzucam dla zainteresowanych, warto przetestować. Kolejno na warsztat wzięliśmy gęsią nogę konfitowaną (konfitowanie – czyli wolne smażenie w głębokim tłuszczu gęsim ok 3 godzin) w towarzystwie modrej kapusty (z dużą ilością wina, dzięki Joanna, pokolenia będą Tobie za to wdzięczne! ) oraz puree z dyni z kozim serem (oczywiście lokalnym). Gęś wyszła cudownie chrupiąca na zewnątrz i bardzo soczysta w środku. Polecam, przepis także wrzucę lub zapraszam do Hotelu Poziom 511, tu będzie z pewnością wybornie smakować. Warsztaty zakończyliśmy przygotowaniem deseru z gruszki sous vide ze świeżą lawendą (para bardzo dobrana przyznam) z własnej roboty lodami śmietankowymi w towarzystwie galaretki pigwowej. Nie myślcie, że na warsztatach to wszystko zjedliśmy, oj nie. Po zakończeniu warsztatów tj. części roboczej kiedy to wszystkie składowe dań bulgotały w gęsin tłuszczu, dochodziły w sous vide lub mroziły się dostaliśmy trochę czasu wolnego i zostaliśmy zaproszeni wieczorem na wspólną kolację w trakcie której mogliśmy spróbować tego co przygotowaliśmy.
Grupa chętnie rozpierzchła się po pokojach i hotelu. Część wybrała basen, który jest chyba jednym z najładniejszych basenów hotelowych jakie widziałam. Co najważniejsze, czego nie widać ale co czuć, to jest woda w tym basenie. Hotel ma własne ujęcie głębinowej, bardzo czystej wody. Oczywiście woda jest chlorowana (wymogi sanitarne) ale jest nieziemsko krystaliczna. Doznanie warte uwagi :).
Na wieczorną kolację wszyscy przybyli bez opóźnienia, jak sądzę każdy z nas nie mógł się doczekać tej prawdziwej gęsinowo – lokalnej uczty. Dania, które kolejno nam przynoszono wywoływały niekryty entuzjazm. Kubki smakowe szalały, telefony nie wytrzymywały od nawału nowych zdjęć i postów. Jednym słowem działo się i to działo się niezwykle dobrze. W trakcie kolacji, pomiędzy kolejnymi daniami próbowaliśmy kilku nalewek przywiezionych przez uczestników. Rokitnik, pigwa, wiśnia…. nie będę pisać dalej bo to temat grząski jest ;). Załoga restauracji dobrała do kolacji świetne wina, które jak najbardziej były uzupełnieniem tego co się działo na talerzach. Kolacja była znakomitym preludium do dalszej bardzo udanej części wieczoru, rozmów (tu będę przynudzać) o jedzeniu, miejscu w którym się znaleźliśmy i kilku jeszcze innych tematów bardziej osobistych. Dla jasności wcześnie spać nie poszliśmy, jedyną osobą, która wcześnie poszła spać była Dota. Rano biegła w Crossowe Grand Prix Jury i uwaga, przybiegła jako 7 kobieta, brawa !!! Dota jest znakomitym przykładem na to, że można i dobrze jeść (zjeść) i świetnie biegać :).
Niedziela przywitała nas piękną pogodą, więc szybko zjedliśmy śniadanie (z lokalnymi produktami, już przez nas rozpoznawalnymi) i poszliśmy na spacer do Zamku Ogrodzieniec. Spacer, może nie był z tych o największym dystansie (zamek jest położony kilkaset metrów od hotelu) ale był niezwykle uroczy. Wapienne, strzeliste skały, piękne kolory jesieni oraz błękitne niebo. Czego więcej można chcieć od późno październikowej niedzieli?
I tu kolejne zaskoczenie, wracamy ze spaceru a przed skałami w pobliżu hotelu, ustawione są stanowiska, rozpalone ognisko i z uśmiechem na twarzy czeka na nas Marek Mocy Kierownik Gastronomii. Pogoda sprzyja więc robimy lokalne Prażonki Jurajskie. Kociołek wypełniony świeżymi warzywami, boczkiem, kiełbasą, gęsim tłuszczem, całość zamykamy i wrzucamy na żar ogniska na ok. godzinę a my korzystając z pogody udajemy się na leżaczki. Bloger gotujący też człowiek, czasami musi odpocząć. Po godzinie nasze Prażonki Jurajskie są gotowe, zjadamy je na zewnątrz przy skałach. Prażonki można też zamówić w restauracji Hotelu Poziom 511, są one w karcie stałej, jako danie typowo lokalne. Stanowczo polecam, miłośnikom dań lokalnych.
Gęsinowy weekend w Hotelu Poziom 511 mogę zaliczyć do bardzo udanych. Ilość wiadomości i smaków, które przyswoiłam jest ogromna. Jest to niezwykle spójne miejsce, świetnie wkomponowane w otoczenie, konsekwentnie korzystające z lokalnych dobrodziejstw. Co najważniejsze wspaniali ludzie, którzy to miejsce tworzą, którzy codziennie pracują na to jakie ono jest i będzie. Ogromne podziękowania dla Marka Mocnego Kierownika Gastronomii z którym ustalałam program naszego pobytu (męczyłam po godzinach) i który przez cały nasz pobyt był z nami, miał odpowiedź na każde pytanie oraz zadbał o każdy detal wyjazdu. Super podziękowania dla Grzegorza Miśty Szefa Kuchni za bycie, gotowanie z nami, za gęsinowe smaki i odwagę, oraz dla Sylwii Dymek – Kudasik, Dyrektor Hotelu Poziom 511 za ciepłe przyjęcie i zaufanie.
Oczywiście dziękuję ekipie blogerowej: Joanna, Dota, Ania, Bartek, Tomek oraz najlepszemu na świecie Czortopierzowi :).
Julita Strzałkowska
Zdjęcia: Julita Strzałkowska, w sytuacji kiedy jestem na zdjęciu Marcin Strzałkowski
Klikając powyższy przycisk, potwierdzasz zapoznanie się i zgodę z regulaminem, polityką prywatności, zgodą na przetwarzanie danych osobowych, zgodą na otrzymywanie korespondencji drogą elektroniczną oraz politykę plików "cookies".
Sałaty, makarony, dania główne, słodkości.
Na Wrzącej Kuchni znajdziesz wiele sprawdzonych i oryginalnych przepisów. Skorzystaj z wyszukiwarki aby znaleźć cos dla siebie.